środa, 26 września 2012

Wykopki... to znaczy jesień już !

W mojej wiosce wykopki, mini wykopki. Dawno temu byłam na wykopkach, ostatni raz w czwartej klasie liceum. Kurcze, aż strach myśleć ile to lat temu było... ! Ale, ale... było miło, sympatycznie choć trochę z przymusu. Zawiązywały się wśród bulwy, kartofli, ziemniaków wśród śmiechu, przepychanek przyjaźnie. Przyjaźnie na chwilę, i na całe życie. Fajnie było.... Młodość, niefrasobliwość za nic miała jesienne depresje. Żeby tak można było choć na chwilę cofnąć się tam... Powtarzam to jak mantrę : dobrze, że mam te swoją wioskę, te moje antydepresanty naturalne. Wspiera, ładuje... choć na chwilę pozwala oderwać się od smutków, ludzi złych, nieprzyjaznych.  Losu, który potrafi hojną dłonią darować szczęśliwość, a przy okazji usypia czujność... i zabiera. Spokojny sen zmienia w koszmary, każdy dzień zmienia w syzyfową pracę... Lec napisał :" Wszystko mija, nawet najdłuższa żmija"... Taką nadzieję wciąż mam, choć ta moja żmija jak z gumy, ciągle się wydłuża i końca nie widać . Zaklęłabym soczyście, oj tak! Bo jak mówią jak się nie obrócisz dupa z tyłu !!! A do wiosny tak daaalekoooo ! No cóż smutkiem zawiewa. Może chwile złapane w obiektyw trochę rozjaśnią świat.

przed

po :)


już w opakowaniu :) 

jesienne porządki 

niecierpek ma się świetnie 

aksamitki pięknie się rozrosły

wieczorową porą


Pozdrawiam i życzę pięknej polskiej złotej jesieni! S.

1 komentarz: